To nie jest RPG według mojej definicji. Gra się w to trochę jak w przygodówkę, ale bez łączenia przedmiotów i zagadek. Do tego dochodzi taktyczna walka (rzadko, co było dla mnie zaskoczeniem - w sumie pozytywnym). Gra jest do bólu liniowa, a struktura dialogów jest płytka (mam na myśli rozgałęzienia, wykluczające się nawzajem odpowiedzi, etc.). Na plus zasługuje bardzo dobry writing, zarówno opisy jak i dialogi - głównie dla nich grałem. No właśnie - grałem, ale przerwałem, bo trafiłem na dwa bugi, które zepsuły mi całą grę. Jeden to przenikające do świata rzeczywistego programy z Matrixa (Black ICE w pokoju...) i zacinający się tryb walki, a drugi to niemożność wejścia do sieci przy pomocy terminala, który powinien to umożliwiać. Jako że grałem Deckerem, to dla mnie dyskwalifikuje tę grę. W tej chwili jest technicznie spartolona (wystarczy poczytać to co piszą inni użytkownicy, nie trzeba koniecznie mi wierzyć) i jako taka nie zasługuje na rekomendację. Wyobrażam sobie co musieli czuć ludzie, którzy męczyli się z autosavem - ja przynajmniej grę kupiłem dużo później. Gdybym wsparł ten projekt na Kickstarterze, to na pewno bym tego żałował.

---

Wróciłem później do gry, udało mi się jakoś obejść bugi. Im dalej, tym gra słabsza, nawet fabuła się spruła i z w miarę ciekawej historii detektywistycznej przeobraziła się w sztampową kalkę z innych produkcji. Bohater, który miał być największym wymiataczem (żyje już 7000 lat, jest nieśmiertelny) okazał się największym gamoniem w drużynie, w końcu po tym jak zginął trzeci raz dałem sobie z nim spokój. Nawiedzał mnie jeszcze zza grobu, bo twórcy chyba nie przewidzieli, że może zginąć i gra traktuje to tak jakby nadal był w drużynie... Dotarłem do finałowej walki, ale po paru próbach sobie odpuściłem. Granie w Shadowruna powinno być karą.

Reviewed on Jun 21, 2022


Comments