Z jednej strony ciekawy zabieg zrobienia strzelanki z Final Fantasy. Z drugiej techniczne drewno i dziwaczne sterowanie. Przypomniało mi się dlaczego ogólnie FF XV mi się za bardzo nie podobało.

Historyjka byłaby ciekawa jakby miała jakąkolwiek głębię. Mam wrażenie, że to już było.

Meh.

Niezłe, krótkie doświadczenie. Bardzo prosta i liniowa konstrukcja. Dla mnie to było bardziej tech demo, które można zaprezentować wydawcy jako propozycję dla stworzenia gry niż właściwa gra. Czuję spory niedosyt.

Przyjemnie jest się wcielić w rolę najlepszego detektywa świata, można stanąć przed lustrem i powiedzieć I’M BATMAN! ;)

Zagrałem tylko parę godzin żeby sprawdzić. Nie siadło mi. Mechanicznie czy graficznie nawet spoko, jak na tak starą grę, ale nie podoba mi się fabuła i czerstwe dialogi. Wolę poświecić swój czas na inną grę.

To miało być Deliver Us the Moon w VR, ale nie było. Przeszedłem chyba prawie całą, ale straciłem zainteresowanie i nie chcę ciągnąć na siłę.

Jest to najbardziej rozbudowana gra z serii, w którą do tej pory zagrałem (przy czym zaczynałem od Kiwami, a nie 0). Pojawiło się dużo nowych elementów w gameplayu, przez co niby gra się w to samo (można powiedzieć, że jak ktoś zagrał w jedną Yakuzę, to grał we wszystkie -- ale chyba to samo można powiedzieć o prawie każdej serii gier wideo).

Mamy pięcioro bohaterów (w tym grywalna Haruka, która do tej pory była w każdej grze NPCem oraz zupełnie nowa postać), a każda (no dobra, oprócz Akiyamy, który tym razem jest sidekickiem Haruki) postać ma własny duży side quest, w którym pojawia się zupełnie nowa mechanika — jazda taksówką dla Kiryu, polowanie w górskich lasach dla Saejimy czy branie udziału w śpiewano-tańczonych koncertach i ulicznych potyczkach tancerzy dla Haruki. O nowej postaci nie będę pisał, żeby nie psuć niespodzianki. Dodatki te wytrącały mnie z rutyny i były jakby grą w grze, bardzo mi się podobał ten pomysł.

Muszę jednak wrzucić łyżkę dziegciu do tej beczki. Mam wrażenie, że w grze było mało naprawdę zakręconych zadań pobocznych. Ogólnie zadań jest dużo, ale takich powodujących u mnie wybuchy śmiechu czy po prostu dziwacznych było tym razem niewiele. Z drugiej strony — ileż można ich wymyślić, żeby się cały czas nie powtarzać?

Największym problemem dla mnie była jednak długość gry. Moim zdaniem, Yakuza 5 jest zdecydowanie za długa. Cały czwarty rozdział (z nową postacią) bardzo przeciągnął grę. Zmierza się do końca historii i nagle dostaje się nowe miasto, nowego protagonistę, nowe postaci, nową historię, nowe mechaniki, itd. Samo w sobie jest to super, tylko mogłoby już znaleźć się w innej grze, bo tu walizka się nie domyka!

Ogółem gra bardzo dobra, jak każda (tak, nawet trzecia!) Yakuza, pozycja obowiązkowa.