Bio

Nothing here!

Personal Ratings
1★
5★

Favorite Games

Control
Control
Mortal Kombat 1
Mortal Kombat 1

020

Total Games Played

027

Played in 2024

000

Games Backloggd


Recently Played See More

Grim Dawn
Grim Dawn

Jun 06

Red Dead Redemption 2
Red Dead Redemption 2

Jun 03

Alan Wake
Alan Wake

Jun 02

Watch Dogs
Watch Dogs

Jun 01

Open Roads
Open Roads

May 30

Recently Reviewed See More

W świecie gier wideo, gdzie dominują dużo akcji i skomplikowane historie, "Golf Club Nostalgia" (wcześniej gra nosiła tytuł "Golf Club Wasteland") zaskakuje swoją prostotą i emocjonalną głębią. To nie jest zwykła gra sportowa, to podróż sentymentalna, która łączy nostalgiczne tęsknoty za przeszłością z krytycznym spojrzeniem na możliwą przyszłość ludzkości. Gra ta udowadnia, że nawet najprostsze koncepty mogą skrywać w sobie ogrom emocji i refleksji.
Pierwsze, co rzuca się w oczy podczas rozgrywki, to unikatowa grafika i artystyczna wizja świata. "Golf Club Nostalgia" przenosi nas na Ziemię, która stała się postapokaliptycznym pobojowiskiem po katastrofie ekologicznej. Oglądanie zapomnianych miast, gdzie drapacze chmur służą teraz jako nietypowe przeszkody golfowe, dostarcza niezapomnianych wrażeń. Gra korzysta z chłodnych tonacji kolorystycznych, które idealnie pasują do melancholijnej atmosfery opuszczonego świata. Każdy poziom jest dziełem sztuki, które opowiada własną historię o upadku cywilizacji. Piękne neony zapomnianych koncernów czy przejaskrawione swoją bezpośredniością reklamy, aż proszą, aby się przed nimi, choć na moment zatrzymać. Sam golfista jest bardzo minimalistyczny, choć jego mikro ekspresje (jak np. nie trafi prostej piłeczki do dołka oddalonego o kilka centymetrów) są przeurocze.
Kluczowym elementem, który wyróżnia "Golf Club Nostalgia" na tle innych gier, jest jej ścieżka dźwiękowa i unikalna koncepcja radia. Radio Nostalgia z Marsa to nie tylko tło muzyczne; to serce gry, które bije w rytmie wspomnień i opowieści o Ziemi. Słuchanie nostalgicznych utworów i historii opowiedzianych przez prezentera radia dodaje rozgrywce głębi i sprawia, że każdy uderzony przez nas piłkę ma swoją wagę. Muzyka i narracja są tak dobrze dopasowane do klimatu gry, że stają się nieodłącznym elementem doświadczenia, które oferuje "Golf Club Nostalgia". Są to bardzo różonorodne utwory, od techno, po funk czy blues z charakterystycznym retrofuturystycznym twistem.
Fabuła gry skupia się na jednym ze "szczęśliwców", którzy uciekli na Marsa przed wielką katastrofą. Wraca on na opuszczoną Ziemię, by zagrać w golfa w ramach programu Golf Club Wasteland (w zaktualizowanej wersji to po prostu zabicie czasu na Ziemi przed powrotem do drugiego domu). To, co na pierwszy rzut oka wydaje się absurdalną koncepcją, szybko przeradza się w głęboką refleksję na temat ludzkiej pychy, konsekwencji naszych działań oraz tęsknoty za tym, co utracone. Gra oferuje ciekawy mechanizm odblokowywania dzienników postaci, które rzucają światło na przeszłość i motywacje głównego bohatera.
Mimo że gra opiera się na dość standardowych zasadach golfa 2D, to sposób, w jaki została zaprojektowana każdy z 35 dołków, sprawia, że rozgrywka jest ciekawa i pełna wyzwań. Przeszkody, jakie napotykamy na naszej drodze, wymagają nie tylko precyzji, ale także strategicznego myślenia. Gra jest intuicyjna, ale oferuje wystarczająco dużo trudności, aby utrzymać gracza w napięciu. Mimo że niektóre poziomy mogą frustrować, ogólna jakość rozgrywki pozostaje na wysokim poziomie. Aby odblokować dziennik, należy wbić piłeczkę przed konkretną liczbą uderzeń, podobnie jest z osiągnięciami na Steamie, przejście gry, która zajmie nie wiele więcej niż 2h to dopiero początek przygody (bo odblokowanie wszystkiego może być nawet kilka razy dłuższe, a strona HowLongToBeat pokazuje, że aby przejść ją “w pełni” potrzeba blisko 6h.
"Golf Club Nostalgia" to gra, która zaskakuje na każdym kroku. Oczywiście można się czepiać, że krótka, że minimalistyczna i to raczej nowelka w świecie gier niż pełnoprawny utwór, ale w moim odczuciu to opowieść o ludzkiej kondycji, tęsknocie i konsekwencjach naszych działań niż tylko relaksująca odskocznia od codzienności. Grając, doświadczamy nie tylko wyzwań golfowych, ale także podróżujemy przez historię ludzkości widzianą z perspektywy postapokaliptycznej Ziemi. Grafika, ścieżka dźwiękowa i głęboka fabuła sprawiają, że "Golf Club Nostalgia" jest nie grą, a doświadczeniem, które zostaje z nami na długo po zakończeniu rozgrywki. Serbska firma “Demagog Studio” stworzyło kawał dobrej roboty i ta małą produkcją dało podwaliny pod ich małe uniwersum, gdyż kolejna gra “The Cub” rozgrywa się nie tyle w tym samym uniwersum, co praktycznie w tym samym czasie tylko z innej perspektywy. Wydawca Untold Tales tym samym rozbudowuje swoją bibliotekę pięknych historii w swojej ofercie.

W świecie gier pełnym zaawansowanych technologicznie tytułów, gdzie grafika często przewyższa fabułę, "The Cub" przypomina, dlaczego klasyki nigdy nie wychodzą z mody. Ten tytuł to nie tylko hołd dla platformówek z lat 90’, ale również świeże spojrzenie na gatunek, które łączy nostalgiczne elementy z nowoczesnymi udogodnieniami, a przy tym zachowuje “odpowiedni” poziom trudności. Poniżej jak "The Cub" radzi sobie na tle współczesnych produkcji i czy zasługuje na miano platformówkowej perełki AD2024.
"The Cub" przenosi nas na postapokaliptyczną Ziemię, gdzie młody chłopiec/mutant, porzucony przez ludzkość uciekającą na Marsa, stara się przetrwać w świecie pełnym zagrożeń. Gra roztacza przed nami opowieść o przetrwaniu, adaptacji i poszukiwaniu miejsca w świecie, który już dawno zapomniał o miłosierdziu. Narracja jest prowadzona z wielką dbałością o detale, a historia chłopca, choć prosta, trafia w serca graczy, oferując im emocjonalną podróż przez zrujnowane miasta i dziką przyrodę.
Wizualnie "The Cub" zachwyca swoją estetyką. Gra korzysta z szerokiej gamy barw i ciekawej palety kolorów, by ożywić swoje lokacje. Ruiny cywilizacji i bujna, nieokiełznana przyroda tworzą kontrast, który nie tylko cieszy oko, ale również podkreśla melancholię opuszczonego świata. Gra ma ten sam styl co wydana kilka lat wcześniej “Golf Club Nostalgia”, dodając jedynie trochę więcej kolorów i dynamiki tła. Dodatkowo muzyka i audycje z “Radia Nostalgii z Marsa” podobnie jak we wcześniejszej produkcji dodają głębi doświadczeniu, umiejętnie łącząc retrofuturystyczne dźwięki z historiami mieszkańców Marsa, co sprawia, że świat gry staje się jeszcze bardziej realny. Myślę, że muzyka gra tutaj główne skrzypce i jestem skłonny pokusić się o tezę, że cała audycja jest tutaj najważniejsza. O wiele lepsze utwory, intrygujące historie (i nawet polski akcent) i budowanie świata dźwiękami. Losy bohatera(/ów) splatają się i uzupełniają z “Golf Club Nostalgia”, a ogrywanie tych dwóch tytułów jeden po drugim to niebywałe przeżycie.
"The Cub" to platformówka, która stawia na prostotę i płynność ruchu. Podczas gdy bohater nie posiada szerokiego arsenału ataków (praktycznie żadnego, a 3 przyciski to po prostu konkretne akcje: użycie, wślizg i biegnięcie), jego zdolności parkouru i unikania przeszkód są kluczowe do przetrwania. Rozgrywka wymaga precyzji i czasami może być frustrująca z powodu bardzo różnie rozlokowanych punktów kontrolnych, nie ma tutaj “pojedynków” ani szalenie trudnych sekwencji chociaż są może z 3 momenty gdzie trzeba się naprawdę postarać. Gra czerpie inspiracje z klasyków, takich jak "Aladyn" czy "Król Lew", ale wprowadza nowoczesne udogodnienia, takie jak responsywne sterowanie i dużo checkpointów (choć ich rozlokowanie nie jest bardzo komfortowe), co czyni ją dostępną dla współczesnych graczy. Niestety nie mamy tutaj wyboru ‘poziomu trudności” i tak gra może zająć niecałe 2 godziny ale i przedłużyć się do prawie 4. Znalazłem 90-95% znajdziek (zostały mi po jednej z każdej kategorii) i mam ograne ponad 3h.
Jednym z największych atutów "The Cub" jest świat gry, który jest pełen detali i tajemnic do odkrycia. Każda lokacja, od zrujnowanych miast po dzikie dżungle, jest starannie zaprojektowana, a znajdźki i sekrety zachęcają do eksploracji. Gra skutecznie buduje swoją narrację nie tylko przez główną fabułę, ale również przez drobne elementy świata, takie jak opuszczone zabawki czy graffiti, które opowiadają historie ludzi, którzy niegdyś zamieszkiwali te tereny. Mamy dużo nawiązać do popkultury czy mass mediów, a niektóre sekwencje w tym postapokaliptycznym świecie są po prostu piękne.
"The Cub" to gra, która z pewnością zasługuje na uwagę miłośników platformówek, ale i osób, które chcą “pochillować” przy dobrej muzyce i poznać kolejną (wzruszającą) historię przyszłości. Jej prosta, ale emocjonalna fabuła, piękna grafika i muzyka oraz płynna rozgrywka sprawiają, że jest to tytuł, który oferuje coś więcej niż tylko wyzwania zręcznościowe. To przede wszystkim podróż przez piękny, choć smutny świat, który pozostaje w pamięci długo po zakończeniu gry. Gra pokazuje, że nawet w ruinach można znaleźć piękno i nadzieję, czyniąc z niej niezapomniane doświadczenie.

Highwater to nowa produkcja Demagog Studio, która raz jeszcze przenosi nas do dystopijnego świata, gdzie Wielka Katastrofa Klimatyczna zmieniła Ziemię w archipelag odizolowanych wysp. W tej niezwykłej historii, będącej częścią świata wcześniejszych produkcji - The Cub i Golf Club Nostalgia, twórcy odchodzą od widoku 2D, aby nadać głębi i przestrzeni bohaterom. Produkcja jest trójwymiarową przygodą z izometrycznym widokiem podczas turowych potyczek, przypominających produkcje takie jak XCOM: Enemy Unknown czy (tematycznie bliższe) Mutant Year Zero: Road to Eden.

Tło fabularne Highwater
Gra przenosi nas w sam środek postapokaliptycznego świata, który po Wielkiej Katastrofie Klimatycznej został niemal całkowicie zalany wodą. Ostały się tylko wyspy, które teraz służą jako ostatnie bastiony cywilizacji. To tutaj rozgrywa się nasza przygoda, w której główny bohater, niepoprawny optymista, przemierza archipelag w celu dotarcia do jedynego znanego mu miasta.
Nie jest to jednak prosta podróż. Wokół rozciąga się bezkresna woda, a na horyzoncie majaczą tylko pojedyncze wyspy powstałe na gruzach dawnych budynków, pociągów czy samochodów - pozostałości dawnego świata. Fabuła Hightwater zanurza gracza w realiach globalnej katastrofy, ale też opowiada historię o nadziei, przyjaźni i przetrwaniu.

To już trzecia gra osadzona w pięknie budowanym uniwersum postapo. Pierwsza produkcja Golf Club Nostalgia stworzyła podwaliny pod krajobraz i zarysowała prostą historię świata dodając emocjonalny bagaż jednego, samotnego mężczyzny. Kolejno The Cub wprowadził narrację z perspektywy dziecka, które razem z nami poznaje zgliszcza miasta Alphaville, a dzięki audycji Radio Nostalgia From Mars poznajemy ogólny zarys losów ludzkości. Tym razem to nie tylko oglądanie z bliska losów poszczególnych jednostek w obliczu katastrofy (której finał oglądaliśmy we wcześniejszych grach), ale również całkiem nowe doświadczenie emocjonalne, jeszcze nie przesiąknięte marazmem, brakiem nadziei i destrukcyjnym wpływem zdegradowanej planety. Tutaj mamy opowieść budowaną na dialogach i przyjemnych interakcjach bohaterów nadających o wiele więcej głębi niż tylko słuchowiska szumiące w tle.

Historia i rozgrywka
Rozpoczynamy od przemieszczania się żółto-pomarańczową motorówką z Nikosem na pokładzie, który to w ślimaczym tempie dociera z jednej wyspy na drugą w celu zbierania wskazówek, książek, ekwipunku i towarzyszy. Sterowanie motorówką jest proste, ale bardzo wolne, a mapa w ogóle nie pomaga w odnalezieniu się na tej spokojnej tafli wody - charakterystycznych punktów czy wysp jest jak na lekarstwo. Niestety, w Highwaters pływanie zajmuje 70% czasu, który tu spędzimy. Mimo, że wskoczyliśmy w 3D to tempo rozgrywki jest równie spokojne co w poprzednich produkcjach, więc nie każdemu się to spodoba.

Po odnalezieniu różnych znajdziek takich jak książki, magazyny, gazety czy nawet przedmioty codziennego użytku trafimy w końcu na potyczki z żywymi ludźmi, którzy z jakiś względów są wrogo nastawieni. W tym momencie przechodzimy do turowego systemu walki, który zmusza do strategicznego planowania każdego ruchu. Konfrontacje z przeciwnikami są często zaskakujące i wymagają od gracza nie tylko dobrej znajomości możliwości swojej drużyny, ale również umiejętnego wykorzystania otoczenia. Mechanika ta dodaje głębi rozgrywce, uczyniwszy z każdej potyczki unikalne doświadczenie. Walka w Highwater nie ogranicza się jednak do czystej przemocy - można znaleźć pokojowe rozwiązania konfliktów. System walki jest stosunkowo łatwy - każda postać ma do wykonania dwie akcje - ruch i atak, a po ich zakończeniu automatycznie przechodzimy do tury przeciwnika, więc proces nie wymaga specjalnych analiz.

Grafika i Muzyka
Wizualnie Highwater prezentuje się naprawdę dobrze, choć po pierwszych 30 minutach nie byłem zadowolony ze względu na trójwymiarowe proste postacie kontrastujące z wieloma dwuwymiarowymi obiektami, takimi jak krzaki czy przeszkody na wodzie. Styl graficzny, łączący elementy low-poly z bogatą paletą kolorów, tworzy niepowtarzalny, postapokaliptyczny klimat. Świat gry jest jednocześnie piękny i przerażający – olbrzymie rozlewiska wody odbijają blask słońca tworząc ciekawą scenerię, a zastosowane kolory (w tym przypadku dużo błękitów i zieleni) są ciekawym wyborem w stosunku do fioletów i zimnych szaro-niebieskich barw poprzednich gier. Dodatkowo ruiny dawnych cywilizacji, opanowane przez naturę, przypominają o kruchości ludzkiego istnienia, ale nie stanowią kluczowego elementu jak w The Cub.
Muzyka w Highwater pełni kluczową rolę, dodając głębi emocjonalnej do całej opowieści. Oryginalna ścieżka dźwiękowa, składająca się z utworów indie, idealnie komponuje się z atmosferą gry, podkreślając jej melancholijny nastrój. Muzyka jest nie tylko tłem dla eksploracji i walki, ale staje się integralną częścią świata, wzbogacając każdą chwilę spędzoną z grą.
W poprzednich produkcjach mieliśmy “Radio Nostalgia from Mars”, a tym razem słuchamy “Highwater Pirate Radio”, którego playlistę z aż 30 utworami możemy znaleźć zarówno na platformie Steam jako oficjalny soundtrack jak i na Spotify. Ten elektryczny, nastrojowy soundtrack doskonale odzwierciedla ponury, często brutalny, a jednak zaskakująco pełen nadziei nastrój prezentowanego świata. Zanurza gracza w utworach jednocześnie smutnych i pięknych, takich jak “The World Ended on a Sunny Day” czy “Hotel Weltschmerz”. Sama recenzja powstała przy dźwiękach tej oryginalnej muzyki uzupełnionej o harmonijny wokal i chwytliwe rytmy.

Ale do brzegu...
Podsumowując, Highwater to gra, która z jednej strony zachwyca swoją artystyczną wizją świata po katastrofie klimatycznej, oferując bogatą i angażującą fabułę oraz innowacyjny system walki. Z drugiej strony ma swoje wady, takie jak momenty niekonsekwencji narracyjnej, nieco za spokojne pływanie czy nieczytelną mapę, które mogą wpłynąć na ogólne wrażenia. Niemniej jednak, jest to tytuł, który z pewnością zapewni wiele godzin emocjonującej rozgrywki i zmusi do refleksji nad ważnymi tematami społeczno-ekologicznymi.

Highwater jest grą, która zasługuje na uwagę każdego miłośnika gier indie z elementami strategii turowej. Jej unikalna estetyka, przemyślana choć prosta rozgrywka i głębokie tło fabularne tworzą bardzo przyjemne doświadczenie. Jeżeli spodobały się Wam dwie ostatnie produkcje od Demagog Studio to koniecznie sprawdźcie Highwater.