4 reviews liked by SzczwanyGapa


Technicznie bardzo dobre podstawy pod świetną ścigałkę, ale to musiał być nudny open world live-service. Festyniarski klimat i mapa zasypana eventami, których się nie chce robić nie pomaga.

Plusy i minusy:
+ ładna grafika i pięknie wykonane auta
+ model jazdy
+ tryb Rivals z biciem rekordów znajomych i klubowiczów
+ gdy wszystko działa to ściga się bardzo dobrze
+ ogromna ilość samochodów...
- ...którymi nie ma celu jeździć
- okropna, festyniarska fabuła, z momentami "łał" na siłę (spowolnienia czasu, przelot samolotu, flamingi itd)
- większość ludzi w Meksyku gada z wkurzającym angielskim akcentem
- wszelkie elementy sieciowe i bugi z nimi związane
- popup i jak na nową generację długie wczytywanie
- Horizon Arcade, przejmowanie flagi, zainfekowani, nabijanie wysokiego combo jak w Tonym Hawku i wszystkie inne tego typu "zabawy"
- brak szybkiej podróży od samego początku gry
- radio i dobrana w nim muzyka, ani jednej dobrej stacji
- losowanie jak z automatu hazardowego jako podstawowa mechanika odblokowywania aut i progresu
- emotki, ciuszki i masa innych śmieci rodem z Fortnajta
- masa ułatwień, pod których wykorzystywanie zbalansowana jest gra

Bardzo mi się podobało, ale jednocześnie nie potrafię jej wystawić maksymalnej oceny na pięć gwiazdek. Tak po prostu czuję, brakuje jakiejś boskiej iskry, którą mają na przykład exy Sony. Zdarzają się techniczne glitche — od takich drobnych jak to, że coś migota, tekstura składana z dwóch, postać drży w pionie — przez irytujące jak to, że gra ucina dialogi, po poważniejsze — jak to, że czasem nie odpalają się skrypty wymagane do popchnięcia akcji do przodu i trzeba się skapnąć, że to się właśnie stało, a następnie załadować ręcznie punkt kontrolny i spróbować jeszcze raz.

Słabe jest strzelanie, zwłaszcza pod koniec gry kiedy pojawiają się kolejne fale wrogów. Gameplay w tym aspekcie jest bardzo prosty, wręcz prostacki i nieustanne „piu piu” oraz wykonywanie uników jest nudne.

Większość tych błędów i niedociągnięć jest niewielka, ale sprawia to, że Strażacy Galaktyki nie są grą AAA. Bardziej AAB. Na pewno też nie AA, od tego jest zdecydowanie lepsza.

Natomiast grafika, humor, dialogi, fabuła, różnorodność lokacji, małe zagadki, cutscenki — to górna półka gier. To wszystko jest w Guardiansach wspaniałe.

To bardzo mocny, świetny wręcz tytuł, dla mnie nawet GOTY (ale tu dużo zależy od tego w co się grało i co wyszło w danym roku), no ale jednak ogrywane w zeszłym roku TLoU 2 bym postawił wyżej. Milesa Moralesa chyba też.

W każdym razie — mocno polecam to singleplayerowe doświadczenie. Takich gier jest na rynku mało, wszyscy pchają się w open worldy, rogaliki i mikrotransakcje. Strażnicy Galaktyki to tytuł dla pojedynczego gracza, długi, bogaty w zawartość, opowiadający fajną historię postaci, które od razu można polubić i do tego długi (ponad 20 godzin!). Bardzo dobrze wydane pieniądze!

Świetny remake starej gry, w którą w dniu premiery grałem niewiele, więc nie jestem w stanie ocenić zmian w konstrukcji rozgrywki. Gra się broni sama, niezależnie od tego czy jest remakiem czy nie.

Fabuła bzdurna, na poziomie horroru klasy B, ale w tym wydaniu spełnia swoją rolę. Bardzo ładna grafika, przyjemne strzelanie i wybór modowalnej broni. Limitowane miejsce w ekwipunku wymusza planowanie przemieszczenia się po lokacjach do kolejnego celu i wprowadza troszeczkę niepokoju — wziąć więcej lekarstw, amunicji, broni czy przedmiotów użytkowych?

Na plus również zagadki. Kuriozalne w ramach świata przedstawionego, ale jednocześnie bardzo przyjemne i przemyślane, nie ma co ukrywać, że w grze pojawiają się po to, żeby były. To growy element, dla mnie bardzo smaczny kąsek.

Podobał mi się powrót do klasycznych i powolnych zombie w roli przeciwników. Oczywiście to nie jedyni przeciwnicy, ale stanowią większość i są podstawowym rodzajem. Same projekty przeciwników super — warto sobie po ukończeniu gry obejrzeć z bliska animowane modele w bonusach.

Grę ukończyłem przechodząc ją jeden raz Claire i chętnie za jakiś czas wrócę do kampanii Leona.

Dla mnie duże, pozytywne zaskoczenie. Spodziewałem się typowego "Ubigame" z kropkami na mapie i masą powtarzalnych aktywności (nieszczęsne obozy, jak w Asasynach). Dostałem coś znacznie lepszego - strzelankę i survival z całkiem przyjemną fabułą i plejadą interesujących postaci oraz widowiskowymi scenami rodem z kina akcji.

Być może dlatego, że jest to starsza odsłona z mniejszą mapą nie było to wcale rażące. Zrobiłem większość obozów na pierwszej połowie mapy i zaledwie może trzy na drugiej. W praktyce odblokowywałem obozy, które dawały zadania do ścieżki łowcy (tutaj posiłkowałem się poradnikiem), albo tam gdzie na mapie brakowało punktów szybkiej podróży.

Polowanie również miało być grindowe, a okazało się bardzo interesujące. Jest mocno połączone z rozwojem postaci (tutaj - ekwipunku) i chociażby dlatego warto to robić. Poza tym crafting w tej grze jest bardzo dobrze zrealizowany.

Bardzo przyjemnie odblokowywało się wieże radiowe. Na każdą wchodzi się troszkę inaczej, każda stanowi małą zagadkę logiczną do pokonania.

Mięskiem gry są misje, wszystkie właściwie są ciekawe, a niektóre były dla mnie NIESAMOWITE (np. wszystkie dla Bucka, nie spodziewałem się Tomb Raidera w FPP!). Filmowa akcja, wybuchy niczym u Michaela Baya, a to wszystko połączone ze świetnym podkładem muzycznym. Jako że strzelanie w FC3 jest super, to wszystko sprawia mega radochę.

Warto również zagrać w misje dostępne w DLC Zaginione Wyprawy oraz Małpie Figle, podobały mi się zwłaszcza te pierwsze, w których mamy okazję "zwiedzić" japońskie bunkry z czasów II WŚ.