15 reviews liked by Danio237


Stray

2022

The story is really cool but the gameplay is kinda boring only puzzles that are kinda time-consuming and really complex without a guide I didn't like that but characters are cool

Stray

2022

Entire game made so people can go oooooh cute cat on twitter

Stray

2022

There is a cat in the game.
INDIE GAME OF THE YEAR AWARD

In its attempt to tie up a yarn of loose threads, God of War Ragnarok ends up lacking focus and the strong thematic reverberance of the first game.

God of War (2018) was a story that dealt with intimate themes. Every character that Kratos and Atreus crossed paths with always felt like a temporary presence primarily meant only to give a fresh perspective and evolve the father-son dialectic.

God of War Ragnarok, instead, has an ensemble cast of new and returning characters in what I believe is a natural evolution from the first game's more narrow scope. Of every character’s story we expect to see an ending. It makes sense as Ragnarok is the climax and endpoint of Norse mythology, in which every conflict, for the better or for the worse, finds its solution. Considering the ambition of the writing team working on this -- the same people who wrote in the iconic Chaos Blades only halfway through the first game -- it must have been definitely harder to attempt to produce something as cohesive as their previous effort with so many stories to weave into a single one. Narratively, the end result turned out to be worse than the sum of its parts. Parts that never fail to hit the mark, nonetheless, and sometimes are really great.
Moreover, the majority of the acting performances were consistently phenomenal -- I really loved Odin and Thor's. That is to say that there is much to be enjoyed from this game's story, but I can't deny that there is a sour taste of disappointed expectations in my initial words.

Gameplay-wise this brief review would be a different beast. A lot of praise is there to be made, especially on how it managed to add much-required depth and variety to combat, arenas and exploration, all the while greatly reducing some hindrances -- mainly climbing for vertical movement -- that hampered the flow of the game.

Reasonably enjoyable, but disappointing.
- Excessive quippy dialogue that becomes annoying fast.
- Unnecessary padding that goes nowhere.
- Serviceable, but flawed, combat.
- Some nice visuals and cool moments.
- A story that tries to cram in too much.
- A decent game, but a soft 7 to its predecessor's hard 9.

This, as a game, is a complete garbage.

I love their interaction, but besides this and the soundtrack, it's the only thing this game has to offer. Combat and story are so boring that many times i wish i could just press "skip" combat sessions and stop the story to stay hearing they talk inside the Milano. Again, i liked the soundtrack, but because i already liked the songs IRL. I know the streamer mode have a original soundtrack, but the real guardians of the galaxy experience is with 80s music.

The game is so bad technically speaking. So bad polished, made like almost every AAA/Ubisoft is today. It's terrible to have frame drops and falling into oblivion inside the map in a CUTSCENE...

Like i said, game is carried by the guardians themselves, and a surprisingly good amount of choice/consequences. I hate games that try to be movies, but truly i wish this one was just a interactive movie.

Thank god, Avengers was a failure, if not, this could be far worse than already is.

Prawie się odbiłem od tej produkcji po pierwszej godzinie. Zgrzytało mi to, że Rzymianie słysząc, że ktoś pochodzi z przyszłości akceptowali to prawie od razu, tak jakby nie było to niczym niezwykłym. Ale, z drugiej strony, The Golden Rule (zasada obowiązująca w świecie gry, która mówi o tym, że jeżeli ktokolwiek popełni jakiekolwiek przestępstwo, to wszyscy mieszkańcy giną i zostają zamienieni w złote posągi) też nie jest zwykła, więc może łatwiej takim ludziom zaakceptować dziwne fakty. :) Już miałem porzucić grę i byłem zły, że znowu mi się nie podoba gra, którą się wszyscy zachwycają. Na szczęście postanowiłem jeszcze się trochę pomęczyć...

Od momentu pojawienia się mechaniki związanej z pętlą czasową miałem cały czas efekt WOW. Ostatecznie zrobiłem wszystkie cztery zakończenia, razem z kanonicznym, co raczej mi się nie zdarza -- przeważnie przechodzę grę i ją usuwam, nawet jeżeli mi się podobała. Nie trzeba przechodzić cztery razy The Forgotten City, a dodatkowo twórcy zaimplementowali sposób na przyspieszenie rozgrywki -- możemy oddelegować NPC do wykonania za nas serii czynności, które poznaliśmy w poprzedniej pętli. Bardzo fajne rozwiązanie, które szanuje czas gracza.

Gra ma fenomenalny writing na poziomie najlepszych gier Obsidianu. Podoba mi się dbałość o szczegóły historyczne (w creditsach są wymienione dwie osoby, które konsultowały grę od strony naukowej).

I really wanted to like this game. Randomly generated NPCs? Play as Anyone? A more futuristic London? Sounded like a fun game.

Unfortunately, the "randomizer" aspects that make this game unique also make it less enjoyable. They don't play much into the game other than unique animations & some cases where only a character with a certain job can enter without being suspicious (i.e. construction workers in construction sites). There's not enough meat on the characters to make them stand out. Everyone can shot a gun. Everyone can hack a terminal.

The characters also cause the story to suffer too. Since there's no main character there's no one that can add a personal stake to the conflict. In Watch_Dogs 2, you were with Marcus and Co. in getting back at the scumbag ruining people's lives. In this you're always some guy that's fighting the bad guys because you were recruited; no reason why (unless you RP something I guess). This also makes the tone in this one really conflicting. You'll go into a locked room as a grandma wearing a tracksuit to find that the villains have tortured someone to death in there.

The "expanded hacking" mechanics from Watch_Dogs 2 are in this and are expanded a bit, which is still fun but I haven't finished this game and I don't know if I will. Even though it plays like 2 in a lot of ways, playing Legion doesn't feel like I'm participating in the story but rather going through the motions in order to get to the end.

To nie jest RPG według mojej definicji. Gra się w to trochę jak w przygodówkę, ale bez łączenia przedmiotów i zagadek. Do tego dochodzi taktyczna walka (rzadko, co było dla mnie zaskoczeniem - w sumie pozytywnym). Gra jest do bólu liniowa, a struktura dialogów jest płytka (mam na myśli rozgałęzienia, wykluczające się nawzajem odpowiedzi, etc.). Na plus zasługuje bardzo dobry writing, zarówno opisy jak i dialogi - głównie dla nich grałem. No właśnie - grałem, ale przerwałem, bo trafiłem na dwa bugi, które zepsuły mi całą grę. Jeden to przenikające do świata rzeczywistego programy z Matrixa (Black ICE w pokoju...) i zacinający się tryb walki, a drugi to niemożność wejścia do sieci przy pomocy terminala, który powinien to umożliwiać. Jako że grałem Deckerem, to dla mnie dyskwalifikuje tę grę. W tej chwili jest technicznie spartolona (wystarczy poczytać to co piszą inni użytkownicy, nie trzeba koniecznie mi wierzyć) i jako taka nie zasługuje na rekomendację. Wyobrażam sobie co musieli czuć ludzie, którzy męczyli się z autosavem - ja przynajmniej grę kupiłem dużo później. Gdybym wsparł ten projekt na Kickstarterze, to na pewno bym tego żałował.

---

Wróciłem później do gry, udało mi się jakoś obejść bugi. Im dalej, tym gra słabsza, nawet fabuła się spruła i z w miarę ciekawej historii detektywistycznej przeobraziła się w sztampową kalkę z innych produkcji. Bohater, który miał być największym wymiataczem (żyje już 7000 lat, jest nieśmiertelny) okazał się największym gamoniem w drużynie, w końcu po tym jak zginął trzeci raz dałem sobie z nim spokój. Nawiedzał mnie jeszcze zza grobu, bo twórcy chyba nie przewidzieli, że może zginąć i gra traktuje to tak jakby nadal był w drużynie... Dotarłem do finałowej walki, ale po paru próbach sobie odpuściłem. Granie w Shadowruna powinno być karą.

Grałem w tę grę 8 lat. Tak jakby... Kupiłem ją na PSP w 2014. Nie wyszedłem nawet z pierwszego obszaru (Rolent), ponieważ ekran w moim PSP się popsuł i miałem biegnący przez niego czerwony pasek martwych pikseli. Zniechęciło mnie to kompletnie do gry (w cokolwiek) na PSP, a konsolka powędrowała do szuflady. Po latach chciałem ją odkurzyć, ale oczywiście nie wyjąłem baterii, ta więc wzięła i spuchła wysadzając lekko pokrywę. Kupiłem nową baterię i zacząłem rozważać wymianę ekranu...

Wtedy odkryłem, że cała trylogia Trails in the Sky otrzymała w Japonii (na wyłączność -- gry nigdy nie opuściły Kraju Kwitnącej Wiśni) remaki na Vitę, ostatecznie więc po sprawdzeniu co tam na Vicie mógłbym ograć, zamiast naprawiać PSP kupiłem Vitę. I tak to po ośmiu latach, w 2022 ukończyłem inną wersję gry kupionej i rozpoczętej w 2014 na innej konsoli. :)

Słyszałem (i nadal słyszę oraz czytam) opinie na temat TitS, w których fani rozpływają się w uwielbieniu nad serią. Jestem w stanie zauważyć co może się tak bardzo podobać, jednakże mnie AŻ tak nie porwało. Niemniej jednak bawiłem się dobrze i z chęcią sięgnę po kolejne gry w serii.

Plusy:
+ Chyba najlepiej napisane jRPG w jakie grałem.
+ Świetny japoński dubbing — nie znam języka, ale mogę ocenić dobór głosów oraz emocje, które przekazują.
+ Ciekawe zadania poboczne — zupełnie inna konstrukcja niż w jRPG, w które wcześniej grałem. Każde jest okraszone dialogami z NPC, ma jakiś interesujący powód, czasem jaką niespodziankę przy zakończeniu. Brak durnych fedeksów, nawet jak coś jest fedeksem, to jest obudowane w fabułę. Aczkolwiek bracerzy dostają też zadania na ubicie potworów -- jest ich mało i często da się je wykonać po drodze do innego celu.
+ Wszyscy NPC posiadają imiona i swoją osobowość. W przeciwieństwie do innych jRPG nie mają do wypowiedzenia dwóch zdań, a znacznie więcej kwestii. Mają swoje historie, biorą udział w wydarzeniach, reagują na wydarzenia w otaczającym świecie. Praktycznie wszystkie postaci są charakterystyczne w jakiś sposób, a wracając do nich co jakiś czas kiedy lekko posuniemy wątek główny możemy poznać kontynuację ich perypetii. Bywa, że NPC znają głównych bohaterów i prowadzą trochę bardziej osobiste rozmowy, nawiązujące do wydarzeń z ich życia. Czasem po wielu godzinach można spotkać w zupełnie innej lokacji NPCa, dla którego się coś zrobiło kilkadziesiąt godzin temu, a on nas pamięta. Super!

Obojętne:
+/- Walka nie jest niczym specjalnym, ale jest wystarczająco miodna i niezbyt trudna oraz oferuje pewne taktyczne możliwości (Crafts, Arts, kolejkowanie ruchów i wpływanie na tury przeciwników, itp.)
+/- Muzyka jakaś jest, ani dobra, ani zła. Niestety utworów jest mało i są zapętlone -- biegając godzinę po mieście i rozmawiając z każdym NPC ma się ochotę włożyć sobie do uszu wyciory z drutu kolczastego.

Minusy:
- Muzyka niepasująca do akcji na ekranie. Ktoś napisał na Reddicie, że to podkład do sitcomu z lat ’70 i coś w tym jest :) Zwłaszcza motyw potyczki zupełnie nie pasuje, poza bossami.
- Finałowy boss — MASAKRA (mojej drużyny :( ), chyba 10 godzin się starałem go pokonać trzema różnymi drużynami, gra mnie prawie złamała w tym momencie. Difficulty spike jak cholera. Zwłaszcza, że cała gra jest raczej prosta i ekran "Game Over" widziałem może 2 razy w ciągu 80 godzin.